ZAP Sznajder Batterien patrzy na Bliski Wschód

opublikowano: 2016-10-17 22:00

Fabryka akumulatorów z Piastowa znana jest dziś w kilkudziesięciu krajach na świecie. Nowych odbiorców nigdy jednak za wiele, więc negocjuje umowy z kolejnymi kontrahentami za granicą.

ZAP Sznajder Batterien, czyli dawne Zakłady Akumulatorowe Piastów, za niespełna dziewięć lat będą obchodziły setną rocznicę istnienia. Firma założona przez polskich przedsiębiorców, po dekadach upaństwowienia w PRL, od kilkunastu lat znów jest w prywatnych rękach, a produkowane w niej akumulatory marek ZAP i Sznajder mają silną pozycję w Polsce i za granicą. Firma zatrudnia 220 pracowników i zajmuje drugie miejsce na liście producentów akumulatorów w Polsce i trzecie jako ich sprzedawca na krajowym rynku.

WYTYCZONY KIERUNEK:
WYTYCZONY KIERUNEK:
Dzisiaj głównymi kierunkami naszej rynkowej ekspansji są: Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Iran - mówi Grzegorz Janik, dyrektor ds. eksportu w ZAP Sznajder Baterien.
Marek Wiśniewski

Twórcą i pierwszym właścicielem ZAP był spolonizowany Niemiec — Fryderyk Müller, który w 1925 r. zbudował w podwarszawskiej Utracie (obecny Piastów) fabrykę i ruszył z produkcją akumulatorów. Już w 1938 r. zatrudniała ona 1,7 tys. osób i miała klientów niemal na całym świecie. Po wojnie zakłady trafiły w ręce państwa, po kolejnych przemianach ustrojowych, w 1995 r., przeszły do portfela NFI Piast. Niestety zarządzana przez liczne grono „ekspertów” zaczęła podupadać. W 2000 r. zapadła decyzja o jej sprzedaży. Nabył ją, razem ze wspólnikiem, Lech Sznajder, który dziewięć lat wcześniej zwolnił się z pracy w dziale kontroli jakości w ZAP. Gdy odchodził, zapowiedział, że kiedyś zostanie właścicielem firmy.

I dotrzymał słowa. W 2002 r. spółka zaczęła działać pod dzisiejszą nazwą ZAP Sznajder Batterien. Nowy właściciel zaczął intensywnie inwestować w rozwój fabryki, m.in. kupując nowoczesne linie produkcyjne. W tymże roku w Piastowie rozpoczęto produkcję bezobsługowych akumulatorów w technologii Calcium-Calcium. Od 2000 r. łączne nakłady na inwestycje pochłonęły około 80 mln zł, firma przejęła m.in. innego polskiego producenta akumulatorów — Jenox. Grupa dwóch zakładów — ZAP Sznajder Batterien i Jenox — trafiła na drugą pozycję w branży w kraju z możliwościami produkcyjnymi na poziomie do 2 mln akumulatorów rocznie.

— Nasz sukces to efekt połączenia wyspecjalizowanej kadry inżynierskiej oraz nowoczesnej myśli technologicznej. I, co istotne, dzisiejsze ZAP odnoszą sukcesy na wielu rynkach, opierając się wyłącznie na polskim kapitale — podkreśla Grzegorz Janik, dyrektor ds. eksportu w ZAP Sznajder Batterien. Piastowska firma eksportuje 75 proc. produkcji. Jest obecna w ponad 50 krajach na świecie i co roku zdobywa nowych klientów za granicą. Akumulatory ZAP Sznajder Batterien są eksportowane do tak odległych państw jak Singapur, Malezja, Chiny, RPA czy Australia. Głównym rynkiem zbytu przedsiębiorstwa jest Europa, w szczególności Skandynawia. Obecnie spółka otwiera się na Bliski Wschód, prowadząc rozmowy z potencjalnymi partnerami z Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Iranu.

— To jest jeden z głównych kierunków naszej ekspansji eksportowej na nadchodzące lata — mówi Janik. ZAP Sznajder Batterien koncentrują się też na wprowadzeniu na rynek dwóch nowych linii produktowych: akumulatorów EFB Start & Stop dla aut osobowych oraz Truck Premium SVR — akumulatorów o zwiększonej wytrzymałości na wibracje, przeznaczonych dla samochodów ciężarowych. — Dwie kluczowe marki: ZAP i Sznajder, stanowią ponad 70 proc. sprzedaży zakładu.

To dowód, że polskie produkty są przyjmowane z otwartymi rękami na rynkach Europy i świata. Tajemnica sukcesu jest prosta: staramy się wytworzyć produkt wysokiej jakości, atrakcyjny wizualnie, jednocześnie oryginalny i w konkurencyjnej cenie. Nawet na rynkach, na których dominują inni producenci, można odnaleźć kontrahenta, który zainteresowany będzie posiadaniem w ofercie asortymentu innego niż pozostali gracze na rynku.

Jak go przekonać do siebie — to już know-how naszej firmy — opowiada Grzegorz Janik Jego zdaniem, jednym z głównych problemów całej branży jest zależność eksportu od sytuacji polityczno-ekonomicznej na świecie. Teraz eksporterzy odczuwają np. skutki dużego kryzysu w krajach północnej Afryki oraz byłego ZSRR. Rynki dotknięte kryzysem cechuje osłabiona waluta, co powoduje, iż lokalna produkcja, często o znacznie niższej jakości, staje się bardzo konkurencyjna cenowo. Niektóre kraje dodatkowo wprowadzają lub zwiększają bariery celne, które jeszcze bardziej uwypuklają różnicę cenową na niekorzyść produktów z importu.

— Utrzymanie się na takich rynkach jest trudne, lecz dzięki doborowi solidnych kontrahentów i skoncentrowaniu się na długofalowej współpracy z nimi, w pełni możliwe. Podstawą sukcesu w eksporcie jest dywersyfikacja rynków zbytu, przyjęcie takiej strategii i jej konsekwentna realizacja powoduje, że spadek sprzedaży wynikający z kryzysu w jednym regionie geograficznym może być rekompensowany wzrostem obrotów w innym — tłumaczy Grzegorz Janik.

Szukamy czempionów

Jeśli Twoja firma jest eksporterem lub inwestuje za granicą, zgłoś ją do 5. edycji konkursu Polska Firma — Międzynarodowy Czempion, organizowanego przez PwC i „PB” wspólnie z PKO Bankiem Polskim. Szczegółowe informacje oraz formularz zgłoszeniowy znajdziesz na stronie czempioni.pb.pl. Na zgłoszenia czekamy do 21 października.